piątek, 22 sierpnia 2014

Kryzys i strategia, czyli strategia kryzysu - who knows? (I)

Dziś coraz głośniej mówi się, że sprawa Niewierowicz-Cytacka jest poważnym kryzysem politycznym i może doprowadzić do rozpadu koalicji, a przynajmniej do wyjścia (wyrzucenia) z niej Akcji Wyborczej Polaków na Litwie (AWPL). Trudno jednak zgodzić się z opinią, że dymisja ministra energetyki i powstały na tym tle poważny rozgłos między premierem Algirdasem Butkevičiusem (prezesem stojącej na czele koalicji Partii Socjaldemokratów“ i europosłem Waldemarem Tomaszewskim (szefem najmniejszego z kolei ugrupowania w centrolewicowej koalicji) rozpętały piekło w strukturach władzy. Na pewno wznieciły ogień. A gdzie ogień, tam też wielu chętnych do upieczenia na nim swojej pieczeni. 
Dlatego dywagacje na temat upadnie-nie upadnie rząd, wyrzucą-nie wyrzucą AWPL z koalicji nie mają większego znaczenia, bo na końcowy wynik wyjścia z tej sytuacji będzie miała suma złożona z interesów poszczególnych ugrupowań koalicji, jak też opozycji oraz innych ośrodków. Prezydent Dalia Grybauskaitė na pewno już nanizała na szpadę swojego politycznego szaszłyka i do jego upieczenia chce zająć najlepsze miejsce przy gorejącym ogniu w koalicji rządzącej. A kto upiecze swoje mięcho na tym ogniu najlepiej będzie zależało właśnie od miejsca przy palenisku, czyli od stanowiska jakie zajmie się wobec całej sprawy.

Pozostawmy więc dywagacje na temat celów i skutków zaistniałego kryzysu i jego autorów „poważnym analitykom”, których dziś pełno w necie, eterze i na wizji. Skupmy się na poszczególnych grupach interesów politycznych ale też gospodarczych i finansowych oraz – a jakżeż!!! – również zagranicznych. Niestety kraj nasz nie leży na odludziu, lecz podobno w samym centrum Europy, toteż wielu w tym centrum (aż chce się dodać - handlowym, bo widać, że handel polityczny idzie tu na całego) ma też swoje interesy.

Żeby lepiej zrozumieć sedno sprawy i gdzie czyje leżą w niej interesy, na początku należałoby wyjaśnić, kto (czyje interesy) jest kluczową postacią tego zamieszania. Na pewno nie Renata Cytacka, od której rzekomo zaczął się cały konflikt, który później przerodził się w kryzys. Przypuszczalnie jej podstawowy interes – robić dalej karierę (chyba już tylko polityczną) – której zwieńczeniem byłoby dostanie się do Sejmu po wyborach 2016 roku. A że obecna prezydent kończy kadencję trzy lata później, to jak mówią Anglicy „Who knows?”, czy nie będzie jeszcze zmuszona do mianowania Cytackiej na jakiegoś ministra, bo nie zważając co bredzi premier Butkevičius o jej kwalifikacjach, to kobieta je ma. Ma i spryt i chwyt, a jeśli Grybauskaitė znowu wcieli się w egz(eku)(amina)tora – niepotrzebne skreślić – i zechce sprawdzić kandydatów na znajomość języków obcych, to Cytacka ma jeszcze trzy lata na opanowanie co najmniej kilku języków obcych. Więc „Ucz się Renia, ucz, bo wiedza to…” sama wiesz.

No a jeśli prezydent mimo to odmówi jej teki ministerialnej, to w Sejmie jest pełno stanowisk do objęcia z racji których „kameleon Dalia” mówiąc z ukraińska (a’propos jej ukraińskiego przesłania) „bedzie taki” zmuszona zapraszać na prezydenckie salony i witając się podać dłoń tej, która odważyła się otwarcie wygarnąć - „łżesz pani prezydent”.

Cóż, powtarzając za premierem (ale w odróżnieniu od niego, bez żadnej złośliwości) „za dużo uwagi poświęcamy tej pani”, więc od ewentualnych interesów i celów Renaty Cytackiej przejdźmy dalej. Bo o wszystkich jej ewentualnych, a na pewno możliwych, planach już powiedzieliśmy. A z tego wynika, że nie jest ona ani postacią kluczową, ani poważnie rozgrywającą tę całą wojnę na górze. Jest raczej pionkiem, posłusznym żołnierzem wodza, którego wszystkie polecenia spełnia precyzyjnie i bezdyskusyjnie, bo (wracając do przedstawionej powyżej jej możliwej przyszłości) wie na pewno, że ta przyszłość może ziścić się wyłącznie pod wodzą i opieką jej obecnego szefa – czyli prezesa AWPL, europosła Waldemara Tomaszewskiego. I tu dochodzimy do drugiej postaci konfliktu, która może odgrywać w nim kluczową rolę. Ale czy odgrywa?

W dużym stopniu tak, bo znając styl rządzenia w tzw. polskiej partii, można z prawie 100-procentową pewnością sądzić, że całe dotychczasowe zachowanie Cytackiej, które formalnie (ale tylko formalnie) doprowadziło do kryzysu politycznego w państwie, były ułożone za zgodą właśnie Waldemara Tomaszewskiego. A więc list otwarty Cytackiej o kłamstwach prezydent pomógł mediom litewskim zwrócić uwagę na tę wiceminister AWPL. Dotąd nie wyróżniała się ona bowiem niczym z czterech pozostałych wiceministrów tej partii. Później - znając ograniczoność w myśleniu litewskiej braci dziennikarskiej – wystarczyło zainicjować „zabawę” w wywieszaniem - nie wywieszaniem flag – a przykucie uwagi opinii publicznej do Renaty Cytackiej było gwarantowane. Po co to było?

Dziś wielu politologów i polityków mówi z przekonaniem, że zagrywka z dymisją i ponownym mianowaniem Cytackiej na wiceministra jest potrzebna Tomaszewskiemu do budowania napięcia jak w dobrym scenariuszu, którego finał ma się odbyć w lutym przyszłego roku, czyli podczas wyborów samorządowych. Nawet doceniając zdolności strategowania wodza AWPL nie sądzę jednak, że od samego początku miał on taki plan. Ba! Nie myślę też, że jest to plan końcowy, bo strategowanie wymusza dopasowywanie planów do sytuacji bieżącej, a ta przecież zmienia się codziennie. Prawdopodobnie więc „Cytacka story” była pisana przez Tomaszewskiego na potrzeby wyborów do Parlamentu Europejskiego i miała być rozegrana w okresie marzec-kwiecień, kiedy to pojawiły się pierwsze żądania premiera Butkevičiusa co do dymisji krnąbrnej wiceminister.

Prawdopodobnie też, już wtedy nasilił się konflikt między Tomaszewskim i Okińczycem, który stoi za mianowaniem Niewierowicza na ministra energetyki. Jeśli nie wiadomo o co w tym konflikcie chodzi, to załóżmy, że tradycyjnie chodzi o pieniądze. Na pewno nie o te, jakie związane z resortem spółki płaciły za reklamę w radiu Okińczyca. Choć i o te grosze chyba też. Prezes znany z darowania znoszonych futer zony nigdy przecież nie lubił dopłacać do swego radia ze swojej kieszeni.

Rozegranie więc historii z dymisją Cytackiej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego (pomińmy wybory prezydenckie z udziałem Tomaszewskiego, które należy traktować wyłącznie jako część kampanii do PE, bo tylko ktoś chory na głowę mógłby wierzyć, że szef AWPL wygra prezydenturę, albo chociażby trafi do drugiej tury) mogłoby przynieść AWPL niezłe dywidenda w postaci co najmniej jednego, a to i dwóch euromandatów. Historii tej jednak nie rozegrano, bo pojawił się czynnik zewnętrzny, który Tomaszewski skutecznie wykorzystał w kampanii wyborczej. Chodzi oczywiście o sytuację na Ukrainie.

Wiedząc, że polski elektorat Tomaszewskiego w dużej mierze jest przesiąknięty propagandą kremlowską, a jego ewentualny elektorat rosyjski (rosyjskojęzyczny) ma prawie w 100 procentach wyprany mózg przez „Piervyi Baltijskij” i inne enteweny, wystarczyło Tomaszewskiemu wypowiedzieć (nagłośnić) kilka zdań krytycznych wobec nowych ukraińskich władz oraz wpiąć sobie „georgijewską” wstążeczkę, żeby zdobyć ilość głosów potrzebną do otrzymania mandatu. Cytacką więc odłożono na potem, bo na pewno o niej nie zapomniano. Nie ma więc dziś czego dziwić się, że ta sprawa odżyła. Z wcześniejszych słów ministra Niewierowicza, że nie zdymisjonuje Cytackiej przed wyborami prezydenckimi nie ma sensu, bo po wyborach i tak cały rząd poda się do dymisji, wynikało przecież, że temat Cytackiej powróci po wyborach. I powrócił. Na pewno nie z woli Niewierowicza, który w tych rozgrywkach jest raczej ofiarą swoich ambicji pomieszanych z brakiem doświadczenia politycznego. Trudno tu coś poradzić. Można jedynie ubolewać słowami z bajki – „A przecież mama mówiła Kapturkowi, żeby nie chodził do lasu ze złymi w(il)(uj)kami - niepotrzebne skreślić. I dodać tylko zrozumienie, że zdolny i ambitny topmenager został przez wilki pożarty i teraz ma tylko dwa wyjścia. Obydwa są nienajlepsze. Pierwsze - szukać godnego sobie miejsca i stanowiska za granicą (w Polsce na przykład, bo legenda stworzona przez tamtejsze media, że minister Polak postradał stanowiska, za to że na zastępczynię wybrał rodaczkę, może przynieść jakieś korzyści (ale nie koniecznie)). Drugie – dalej brnąć w te polityczne bagno na Litwie (obok Cytackiej kolejny męczennik-Polak na pewno przyda się na przyszłej liście wyborczej AWPL), albo – jak proponują niektóre gorące (biało)głowy – tworzyć alternatywę dla partii Tomaszewskiego i „Who knows?”, czy nie byłoby to najlepsze wyjście dla jego przyszłości politycznej na Litwie (na pewno znalazłby wielu zwolenników spośród miejscowych Polaków niezadowolonych z utożsamiania ich z Tomaszewskim i AWPL. Litewska opinia publiczna też na pewno to doceniłaby a i Warszawa miałby wybór - czy stawiać dalej na niekontrolowanego (przynajmniej przez nią) i nieobliczalnego szefa AWPL, czy zadać się z osobą umiarkowaną i mającą posłuch wśród litewskich elit). Drugie rozwiązanie byłoby bardziej korzystne dla osób (przynajmniej tej jednej) stojących za Niewierowiczem, ale przypuszczam, że on sam nie ma takich ambicji a i potrzebnych „kwalifikacji” też mu mocno brakuje.

Wracając więc do przedwyborczej historii z Cytacką (ciągle ona, aczkolwiek nie należy tym się sugerować i nadal pamiętać, że Cytacka nie jest tu postacią ani kluczową, ani rozgrywającą) i jej historii powyborczej, należy zwrócić uwagę na tło tej historii wtedy i teraz. Wtedy była ona głównie domeną mediów (na zasadzie „sprzeda się dobrze”) oraz rozgrywek w trójkącie Tomaszewski-Okińczyc-Butkevičius. Zresztą ten ostatni w tej historii też jest figurantem, bo faktycznie reprezentuje tu osobiste (nawet nie polityczne) interesy prezydent Grybauskaitė, która na pewno nie może przeboleć, że „jakaś Polka” wygarnęła na światło dzienne jej kłamstwa (kolejne zresztą). Teraz postać Cytackiej stała się więc kluczową w kontekście wielu płaszczyzn – politycznej, ekonomicznej, geopolitycznej też:

„Молодец, Рената! Спасибо, что не пошли на поводу у банды саюдисских псевдокоммуняг и коалиционных подонков. За наше короткое знакомство, хотя Вы не специалист в области энергетики, но действительно показали свою компетенцию и это не только моё, но и мнение профессора, академика АН РФ Мурко Василия Ивановича. Спасибо Вальдемару Томашевскому, что он не оставил Вас в трудную минуту. С Уважением, Юрий.“

Autor tego wpisu zamieszczonego na fejsbuku jest Jurijus Subotinas - postać bardzo barwna, takoż kontrowersyjna. Były działacz „Jedinstwa“, później aktywista różnych radykalnych ugrupowań. Obecnie jeden z koordynatorów założenia prokremlowskiej partii na Litwie. Wątpię, żeby Cytacka miała coś wspólnego z tą osoba. Zapewne gdzieś otarła się o nią na jakiejś konferencji energetycznej, udział w których wydaje się jest jednym z głównych zadań wiceministra energetyki. Te spotkanie (nie koniecznie miłe) może jednak mieć dla Cytackiej, a przede wszystkim dla jej mocodawcy i jego partii, ogromny wpływ na ich wizerunek. Po pierwsze, kompromitują ich już same pochwały z ust prokremlowskiego polityka. Po drugie, potwierdza subiektywną opinię premiera, że Cytacka nie ma odpowiednich kompetencji – „хотя Вы не специалист в области энергетики” (choć nie jest Pani ekspertem w dziedzinie energetyki”. Dla jej przeciwników, jak też przeciwników AWPL, taka „ocena” na pewno będzie „kolejnym” dowodem, że „nawet kremlowscy pracodawcy przyznają, że Cytacka nie ma odpowiednich kompetencji”. A więc premier miał rację. Taka niespodziewana kompromitacja ze strony wydawałoby się „przyjaciół” może mieć jedyny cel – skompromitować ewentualnego konfidenta przez to zmuszając go do współpracy w ogóle, albo też ściślejszej, ze stroną kompromitującą. Ma to też ułatwić nieświadoma (albo też świadoma – znowuż „Who knows?”) czwartkowa wypowiedź premiera, który „zdradził”, że według informacji wywiadu, podstawowym celem AWPL jest sianie chaosu w państwie.

(c.d.n)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz